Forum rolnicze w Sejmie RP


Klub Parlamentarny PiS zaprosił do Sejmu RP w czwartek 7.08.2014 r. rolników i inne zainteresowane osoby na forum rolnicze. Ma to związek z sytuacją kryzysową w rolnictwie, ogrodnictwie i sadownictwie. W forum wzięli udział także przedstawiciele komitetów protestacyjnych, związków zawodowych, zrzeszeń branżowych i przetwórców branży rolnej.  Z zaproszenia skorzystali również przedstawiciele PiS-u z powiatu wyszkowskiego Waldemar Sobczak – szef struktur powiatowych PiS, Iwona Wyszyńska – sekretarz zarządu powiatowego oraz Janusz Wultański – z-ca Wójta Gminy Rząśnik. Spotkanie otworzył Janusz Wojciechowski  wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa PE, przedstawiając pokrótce prognozę polityki rolnej UE na lata 2014- 2020. Następnie głos zabrał Marek Nactowski referując rynek trzody chlewnej i zagrożenie chorobą ASF, (afrykański pomór świń), który powiedział „To straszna choroba. Straszna, bo nie ma na nią lekarstwa ani szczepionki. Jedynym sposobem walki z nią jest prewencja lub - kiedy się pojawi - zabicie zwierząt”. Niektóre kraje poradziły sobie z wirusem w ciągu kilku miesięcy, np. Belgia czy Holandia. W innych trwało to dziesiątki lat i doprowadziło do całkowitego zlikwidowania hodowli świń, tak jak w Brazylii czy na Malcie. W sumie najmniejsze koszty poniosły te, które od początku zastosowały radykalne działania. Holandia, kiedy w 1986 r. zaatakował w niej wirus, z ok. 12 mln sztuk świń, które miała, wybiła 10,5 mln. Ale szybko stanęła na nogi, odtwarzając produkcję. W Portugalii i Hiszpanii walczono z chorobą od końca lat 50. do 1999 r. i udało się ją pokonać dopiero, gdy oba kraje połączyły swoje wysiłki. Przez 35 lat Hiszpania nie mogła eksportować ani kilograma swojej słynnej szynki serrano z części regionów. Nam się jakoś do tej pory udawało - nigdy wcześniej w Polsce nie mieliśmy przypadku ASF. Aż do lutego tego roku, kiedy 800 m od granicy z Białorusią znaleziono pierwszego martwego dzika. Potem były następne. To była tylko kwestia czasu, by wirus przyszedł do nas z Rosji i Białorusi.  Naukowcy wyliczyli, że stan bezpieczny jest wtedy, kiedy jeden dzik przypada na 2 km kw. Choroba rozwija się błyskawicznie, w ciągu 6 dni od zarażenia zwierzę umiera, więc jeśli stada są od siebie odległe, to jest mała szansa na przekazanie wirusa. Ginie on samoczynnie w naturze. Tymczasem teraz mamy w Polsce aż dwa dziki na 2 km kw. W pasie przygranicznym jeszcze więcej, bo tam właściwie od czasu wykrycia wirusa nie ma odstrzału. Nie ma, bo dzika z tej strefy zagrożonej nie można nigdzie wywieźć, tylko trzeba zutylizować zwierzę na miejscu, więc myśliwi się nie palą do takiego polowania. Prof. Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach wyliczył przykładowe koszty likwidacji ognisk choroby w promieniu 10 km na Podlasiu i w Wielkopolsce. Akcja na Podlasiu kosztowałaby ok. 1,2 mln zł, a w Wielkopolsce - 36 mln. Taka jest różnica w skali produkcji między tymi rejonami. Mamy szczęście, że wirus nadszedł ze Wschodu, a nie z Niemiec. Gdybyśmy do15 lutego, kiedy wykryto pierwszego dzika, podjęli działania radykalne, prewencyjne i zdecydowali się na wybicie i utylizację wszystkich świń w pasie 10 km od granicy oraz wypłacili rolnikom odszkodowanie, to dziś nie mielibyśmy bólu głowy. Koszt całej operacji nie przekroczyłby 30 mln zł. I dziś prawdopodobnie mielibyśmy już wznowiony eksport wieprzowiny do krajów azjatyckich. Oczywiście, przy założeniu, że jednocześnie byłby odstrzał dzików i ograniczenie ich populacji. Dziś mamy już 15 przypadków chorych dzików i pierwszą chorą świnię. I będą następne. Bo - jak powiedział jeden z rolników z Podlasia - nasza władza boi się bardziej o wynik wyborów samorządowych niż konsekwencji rozlania się choroby na cały kraj. Jeśli wirus rozprzestrzeni się w kraju, to koszty pójdą w miliardy. Rząd jest ustawowo zobowiązany do pokrycia strat rolnikom. Do tego dochodzą koszty utylizacji zwierząt, pasz i słomy, dezynfekcji budynków, koszty badań laboratoryjnych, straty z racji utraconych kontraktów eksportowych itd. Nastąpił już drastyczny spadek pogłowia świń w Polsce, jesteśmy, jako Polska wielkim importerem wieprzowiny, a polscy rolnicy paradoksalnie nie mają gdzie sprzedać swoich tuczników lub też sprzedają je po zaniżonych cenach.  Związek Pracodawców - Producentów Trzody Chlewnej wyliczył, że wartość świńskiego majątku to ok. 25 mld zł. Następnym poruszonym tematem był rynek owoców miękkich i jabłek oraz rynek papryki po wprowadzeniu embarga przez Rosję. W dyskusji wziął udział Sławomir Wróbel - sadownik prowadzący 50 ha gospodarstwo rodzinne oraz Zbigniew Klimek  Wójt Gminy Potworów  w której nasadzenia papryki zajmują powierzchnię około 600 ha użytków. Embargo na import owoców i warzyw z Polski to represje polityczne. Szacowane straty wstępnie wyliczono na 500 milionów euro. Kłopotom z rosyjskim embargiem na polskie warzywa i owoce oraz problemom w rolnictwie można zaradzić, rząd premiera Donalda Tuska lekceważy jednak polskich rolników – ocenił Janusz Wojciechowski. Rolnicy, sadownicy i ogrodnicy skarżyli się, że ceny porzeczek, wiśni i jabłek spadły nie tylko poniżej kosztów całej produkcji, ale nawet poniżej kosztów zbioru i sprzedaży. Wielu rolników nawet zaniechało zbioru, bo jest on droższy od spodziewanych dochodów ze sprzedaży. Dla wielu rolników ta sytuacja oznacza bankructwo ich gospodarstw i utratę źródła egzystencji ich rodzin. Dzieje się tak wskutek prawdopodobnej zmowy cenowej firm przetwórczych, przy całkowitej bierności rządowych agend odpowiedzialnych za uczciwość konkurencji i za interwencje na rynkach rolnych. Tadeusz Stolarski oraz dr nauk rolniczych Waldemar Sekściński - specjalista w zakresie rolnictwa i bio-energetyki omówili sytuację na rynku zbóż. Drastycznie niskie są ceny rzepaku, a także ceny zbóż są już znacznie niższe niż przed rokiem i wiele wskazuje, że będziemy mieli prawdziwy kryzys cenowy i zagrożenie, że uzyskane ceny nie zrekompensują rolnikom kosztów produkcji, nie mówiąc już o jakimkolwiek dochodzie. Kolejnym tematem omawianym przez Prezesa Tadeusza Romańczuka, reprezentującego Spółdzielnię Mleczarską „Biel-Mlek” była sprawa kar za przekroczenie kwot mlecznych w roku gospodarczym 2013/2014. To olbrzymie obciążenia, jak informuje Agencja Rynku Rolnego rolników, którzy swoje limity produkcyjne przekroczyli (będzie ich około 56 tysięcy), będą oni musieli zapłacić kary w wysokości około 30 groszy za każdy litr tego przekroczenia. Dotkną one polskich rolników boleśnie, na kwotę około 200 milionów złotych. Karanie polskich rolników tak wysokimi karami jest tym bardziej nieuzasadnione, że w 2015 roku kwotowanie produkcji mleka ustaje, zacznie się normalna konkurencja rynkowa w produkcji mleka i polscy rolnicy, obciążeni surowymi karami za przeszłe przekroczenia, będą pozbawieni równych szans w tej konkurencji. Edward Kosmala – szef „Solidarności” RI województwa pomorskiego poruszył sprawę obrotu ziemi oraz regulacje zabezpieczające pozostawienie ziemi rolnej w gospodarstwach rodzinnych. Na zakończenie posłowie PE Janusz Wojciechowski i Zbigniew Kuźmiuk podsumowali dyskusję oraz ustosunkowali się do przedstawionych wielu propozycji i rozwiązań legislacyjnych.  Powołano grupy robocze do wypracowania optymalnych rozwiązań. Wielu obecnych w Sejmie RP z pierwszej ręki dowiedziało się o dramatycznej sytuacji w rolnictwie.




Popularne posty z tego bloga

Oświadczenie Zarządu Powiatowego PiS w Wyszkowie.

Wywiad z posłem Danielem Milewskim o wyborach samorządowych. (Wideo)